top of page

Tu i teraz, czyli geneza (nie)paniki

  • Zdjęcie autora: Izabela
    Izabela
  • 18 mar 2020
  • 3 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 3 kwi 2020

Zacznę od tego, że do napisania tej publikacji zabieram się od kilku dni. W tytule geneza niepaniki, a ja mam taki mętlik w głowie, że trudno mi jest nazwać co czuję i sama nie wiem czy nie jest to objaw paniki właśnie. Chcę podzielić się z Tobą info o tym, jaki jest nasz aktualny status w kontekście panującego coronavirusa, bo wstępne decyzje właśnie podjęliśmy. Ale żeby to zrobić potrzebuję opowiedzieć o tym, jak do tej decyzji doszliśmy. Myślę, że opisanie tego mi samej pomoże odnaleźć się nieco w tym chaosie.


Kiedy wyjeżdzaliśmy z Polski wiele osób pytało mnie, czy się nie boję. Myślę, że wtedy jeszcze pytanie dotyczyło trochę wirusa, a trochę samego faktu podróży z małym dzieckiem. I zawsze odpowiadałam, że tylko głupcy się nie boją. Oczywiście, że się boję, ale dawno już obiecałam sobie, że strach nie będzie moim doradcą w żadnej życiowej decyzji. Że będę podążać za głosem mojego serca i zachowując możliwe środki ostrożności postępować tak, jak by najstraszniejszy scenariusz nie miał się ziścić.

Już po kilku dniach pobytu w Tajlandii wiedziałam, że decyzja o przyjeździe tu była dobra. Ten kraj jak dotąd dobrze radzi sobie z wykrytymi przypadkami choroby, gorący klimat nie sprzyja rozprzestrzenianiu się wirusa, żele antybakteryjne są dostępne nie tylko na pułkach sklepowych, ale w każdym publicznym miejscu (do użytku tam przebywających), a my sami większość czasu spędzamy na świeżym powietrzu z dala od innych ludzi. To czego nie przewidziałam to sytuacja z jaką dziś mierzy się Europa. Teraz mało kto pyta nas o status. Myślę, że każdy staje oko w oko ze swoim własnym piekłem - lękami o przyszłość i strachem o najbliższych. Ja również boję się o bliskie mi osoby i o dziwo nie są to Kora i Pasza, bo tu mam względne poczucie bezpieczeństwa. Względne, bo nie martwię się o to, co spotka nas dziś czy jutro, ale co jeśli Polska (i Europa) utrzymają zamknięte granice na dłużej? Co jeśli wirus rozprzestrzeni się po Azji tak, że nie będziemy mogli się dalej ruszyć, lub co gorsza, Tajlandia zamknie lotniska i nie będziemy mogli się stąd wydostać? Gdzie będziemy bezpieczni? Czy mamy wracać do domu już dziś? A może przeczekać najgorsze tutaj? Tylko czy dom to faktycznie bezpieczeństwo, co to jest to najgorsze i jak długo ta sytucja potrwa?


Wczoraj, w natłoku tych wszystkich trudnych pytań przyszła do mnie potrzeba sięgnięcia po moją najukochańszą książkę - Łuk Triumfalny autorstwa Remarque. Jak dotąd, to ona pomagała mi w przetrwaniu trudnych chwil i miała swój nieoceniony wkład w wyborze Paszy na mojego życiowego partnera ;) <3. Książka traktuje o losie emigrantów w czasach II wojny światowej, o ich tułaczce i tęsknocie oraz o tym jak wygląda staranie o normalne życie, kiedy jesteś z daleka od kraju. Natrafiłam na cytat, który mówi, że "człowiek tak naprawdę nic nie wie, wszystko okazuje się zawsze inne". A potem jeszcze, że "nie ma sensu się tym zadręczać, dopóki nie można nic zrobić". Zdałam sobie sprawę z tego , że w pewnym stopniu świat mierzy się dziś z problemem, który swoim wymiarem przypomina wojnę. Mamy szacunki i przewidywania, ale w tym co się wydarzy zmiennych jest tak wiele (od tego jak zachowa się społeczeństwo, przez wynik pracy naukowców, po to, co ustanowią polityki państw), że właściwie każda decyzja jednostki oparta jest na wielkiej niewiadomej. A jeśli nie mogę mieć pewności co do słuszności jakiegokolwiek działania, to jedyne co mi pozostaje, to postępować tak, jak postępowałabym, gdybym nie miała powodów, żeby się zadręczać.


TU I TERAZ jest dobrze. Tu i teraz jesteśmy szczęśliwi, realizujemy swoje wielkie marzenie. Tu i teraz mamy realny wpływ na to jak wygląda nasze życie. Nie pozostajemy oderwani od rzeczywistości i w rzetelnych źródłach sprawdzamy co dzieje się na świecie. Nie wykonujemy jednak żadnych gwałtownych ruchów i żyjemy tak, jak żylibyśmy nie stojąc w obliczy zagrożenia. Sytuacja na świecie w końcu okaże się "jakaś" i przyjdzie nam podjąć odpowiednie działania. Jednak dopóki nie wiemy co jest słuszne nie panikujemy. Nie zadręczamy się. Żyjemy radośnie. Tu i teraz. We względnym spokoju. A historia z czasem nas z tego rozliczy.


Na ten trudny czas życzę Ci, żebyś również znalazł/a swoje bezpieczne miejsce. Najpewniej znajduje się ono w Tobie. Podążaj za głosem swojego serca i skup się na tym co masz dziś. Razem spróbujmy nie panikować i doceniać to co jest tu i teraz.

 
 
 

1 Comment


kat.polkowska
Mar 20, 2020

W szale korona zaczęłam się najpierw stresować, że przecież mam mieszkanie teraz odebrać i wykończyć, przecież w planach było chodzenie po sklepach wybieranie paneli, firanek i fotela, kolor na ścianie... I powiedziałam sobie stop. Jeden krok na raz. I tak od 3 dni próbuję wybrać tapety online, korona ani nie pomaga ani nie przeszkadza... Trzeba chyba naprawdę tak podejść jak piszesz. Dzięki!

Like

©2020 by dla siebie. Proudly created with Wix.com

bottom of page